Nie przegap
Strona główna / Natchniony francuski łącznik

Natchniony francuski łącznik

Natchniony francuski łącznik
Zastanawialiście się, co by było, gdyby nagle w składzie Manchesteru zabrakło Patrice’a Evry? Tak, do podstawowej jedenastki wskoczyłby Fabio i po kłopocie… Nic bardziej mylnego. Na lewej stronie obrony Francuz jest już od dwóch lat hegemonem. Wielu z Was pewnie się z tym nie zgodzi i powie, że nie ma ludzi nie do zastąpienia. Ja postaram się temu zaprzeczyć.

Nieprzypadkowo wybrałem właśnie Evre, aby podsumować jego postawę w minionym sezonie. Jest to doskonały przykład, na zilustrowanie takiego „modelu piłkarza”, jakiego lubię najbardziej. Cechuje się niesamowitą charyzmą, ogromną wytrwałością i dyscypliną powiązaną z posłuszeństwem.

Do Anglii przyjechał jako doświadczony piłkarz, mający wzmocnić dziurę w obronie po poważniejszej kontuzji Gabriela Heinze. Sir Alex Ferguson doskonale wiedział, że aby z tego zawodnika w przyszłości jeszcze coś wycisnąć, trzeba mu coś wszczepić. Wszczepił mu miłość do klubu, do kibiców, a przede wszystkim do jego historii. Dziś, to od niego dowiemy się najlepiej, czym jest duch Manchesteru United. Jego gra i zachowanie doskonale go oddają. Wiąże się z tym dość ciekawa historia. Po swoim debiucie w derbach Manchesteru, przegranym zresztą przez United 1:3, Ferguson powiedział do Francuza: „A teraz, panie Evra, patrz, na czym polega angielski futbol. I ucz się”. Evra wysłuchał trenera i zaczął się zagłębiać we wszystko, co powinien wiedzieć o swoim klubie. Czyli o tragedii w Monachium i wygraniu 10 lat później Pucharu Europy, poznawał legendy klubu i studiował jego historię.

Wszyscy młodzi piłkarze powinni ją zrozumieć. Do mnie dotarło, że muszę szanować tę koszulkę. Zawsze, gdy gram, siedzi mi w głowie, jakim przywilejem jest być w Manchesterze, a kiedy ściskam dłoń sir Bobby’ego Charltona, czuję, że dotykam legendy.

Tacy piłkarze tworzą w szatni trzon. Nadają szatni odpowiednią chemię. Evra przed sezonem, po skandalicznym zachowaniu piłkarzy Francji na Mundialu w RPA, chciał odejść z Manchesteru. Po namowach Fergusona zdecydował się zostać. Zrozumiał, że jest potrzebny drużynie. W pierwszej fazie sezonu widać było, że Francuz ma moralnego kaca. Nie był to ten sam piłkarz, który ustalał wynik meczu z Romą w 2007 roku. Nie miał tego czegoś, co pozwoliło mu wyłączyć z gry Leo Messiego w półfinale Ligi Mistrzów w tej samej edycji. Nie wyróżniał się tak bardzo jak w poprzednich sezonach.

Takich momentów miał w tym sezonie kilka. Na pewno to mu ujmuje w ocenie podsumowującej. Uważam jednak, że mimo słabszej formy fizycznej i braku błyskotliwości, nadal był sobą i umiał poderwać kolegów do walki. Umiał do ich głów wszczepić to, co kiedyś mu wszczepiono. Nie zapomnę świetnych meczów z Blackpool jak i West Hamem. Rewelacyjnych dwumeczów z Olympique Marsylia, Schalke 04 i Chelsea Londyn. Dawał z siebie wszystko, za co mu bardzo dziękuje. Niejednokrotnie, kiedy gra się nie układała, wierzyłem właśnie w niego, że swoim błyskotliwym wejściem pod pole karne zmieni oblicze meczu, wykładając jak na tacy piłkę partnerom. Ten sezon można zaliczyć mu do udanych, lecz każdy wie, że nie był to szczyt jego możliwości.

Moment chwały: (6-12.04.2011) dwumecz z Chelsea Londyn w 1/4 Ligi Mistrzów
Moment słabości: sierpień i wrzesień 2010
Ogólna ocena: 7/10

Przewiń na górę strony